środa, 21 czerwca 2017

Mała nadzieja na pierwszy mały cud

Pisałam niedawno na temat pierwszej inseminacji, która niestety nie przyniosła skutku. Jesteśmy w trakcie przygotowania do drugiej inseminacji. Na moją prośbę dr Cholewa zmienił mi lek z CLO na Lamette (Letrozol).

Początkowo byłam bardzo pozytywnie nastawiona do zmiany leku, bo po 7 nieudanych cyklach z CLO miałam już po prostu dość i nie potrafiłam uwierzyć, że akurat ten 8 cykl będzie szczęśliwy. Lamette brałam w ten sam sposób jak CLO- od 2 do 6 dc po 1 tabletce. Pierwszy monitoring miałam w 10 dniu cyklu. Jaka była moja radość kiedy lekarz stwierdził, że są dwa pęcherzyki po 10 mm- jeden na lewym, jeden na prawym jajniku, ale obstawiał, że owulacja będzie z lewego jajnika, bo na prawym te pęcherzyki ogólnie są większe niż na lewym- pisałam w którymś z postów, że mój prawy jajnik jest mocno policystyczny i nie pracuje.

Kolejny monitoring miałam 14 dc. Niestety okazało się, że pęcherzyki nie rosną- lekarz uznał, że nastąpił błąd pomiarowy pęcherzyków podczas ostatniego badania USG. Ale byłam wściekła! Tak się cieszyłam, że Lametta przyspieszyła wzrost pęcherzyka o całe 10 dni (w cyklu do pierwszej inseminacji dopiero w 20 dc pojawił się pęcherzyk 10 mm), a tutaj takie rozczarowanie :( Na dodatek obwiniałam siebie, że prosiłam o zmianę leku... Dr Cholewa kazał stawić się 16.06. na kolejny monitoring. Akurat mieliśmy z mężem wyjechać. Długo gryzłam się z moimi myślami co zrobić- pojechać w piątek na USG, przepłakać go pewnie, że pęcherzyk się nie pojawił czy pojechać na super weekend z moją przybraną siostrą, bawić się i nie myśleć o niczym? I wiecie co? Zdecydowałam, że jedziemy! Monitoring przesunęłam na poniedziałek, a od czwartku do niedzieli bawiłam się, śmiałam, jadłam niezdrowo i popijałam alkohol oraz tańczyłam pół niedzieli szalejąc na 30. mojej przyjaciółki. Nie żałuję! A teraz powiem Wam dlaczego :)

W poniedziałek pojechałam na monitoring, z miną wisielca, bo byłam PRZEKONANA, że nic na USG nie zobaczę, bo nie czułam bólu jajników ani brzucha. Dr Cholewa chyba wyczuł mój nastrój, bo zanim położyłam się do badania zapytał jak tam odczucia- odpowiedziałam, że nic nie czuję, więc raczej nic tam nie zobaczymy. Lekarz zaczął badanie USG i co się okazało? Mój PRAWY jajnik, nie współpracujący dotychczas w ogóle, zaczął działać! Pan doktor zmierzył pęcherzyk, który się na nim zrobił i miał 18 mm :) Dla mnie to mały cud, bo dotychczas wszystkie owulacje, które miałam potwierdzone były z lewego jajnika! Ucieszyłam się, że jednak prawy jajnik nie jest całkowicie niedziałający. Dr Cholewa zalecił mi jednak zbadać estradiol, bo uznał, że jeśli będzie niski estradiol to nie będziemy robić inseminacji, bo najprawdopodobniej pęcherzyk będzie pusty.

Estradiol w poniedziałek o 16.00 wynosił 84,12. Zalecenie było takie, że jeśli będzie powyżej 100 to we wtorek po południu mam sobie zrobić zastrzyk z Ovitrelle i w środę będzie inseminacja. Lekarz uznał, że mam zrobić kolejne badanie we wtorek rano. Estradiol 104. Dr Cholewa odpisał mi, że wprawdzie rośnie, ale on by jeszcze poczekał i kazał się stawić dziś na USG. Z jednej strony jestem bardzo zła, bo męczy mnie to jeżdżenie- dojeżdżam 60 km w jedną stronę na USG, które trwa 5 min... Z drugiej strony cieszę się, że podchodzi do tego w ten sposób, że woli się upewnić czy jest sens robić kolejną inseminację i płacić za nią 700 zł, a potem płakać znowu, że się nie udała.

Reasumując- trzymajcie za mnie kciuki, żeby dzisiaj monitoring pokazał, że pęcherzyk rośnie i lekarz zdecydował, że inseminacja się odbędzie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz