Druga inseminacja już za mną, także czas podzielić się moimi wrażeniami :)
Generalnie inseminacja stała pod znakiem zapytania, bo pęcherzyk niby się powiększał, niby nie, potem doszła kwestia czy estradiol przyrasta, ale ostatecznie wszystko dobrze się skończyło. Dr Cholewa sprawdził estradiol w dwóch dniach: w poniedziałek po mojej wizycie u niego oraz we wtorek rano ja robiłam indywidualnie badanie w laboratorium. Wyniki:
- poniedziałek: 84,12
- wtorek: 104,5
W środę byłam na wizycie, pęcherzyk miał około 20 mm i zapadła decyzja, że wieczorem o 22.00 mam podać sobie Ovitrelle, a w piątek rano inseminacja. Dowiedziałam się, że optymalny poziom estradiolu do inseminacji powinien być w zakresie 150-180 także uwzględniając średni przyrost w ciągu dnia w piątek podczas inseminacji estradiol powinien wynosić ok 160.
Pojawił się jednak problem, bo mąż nie mógł dostać wolnego rano w piątek, więc na własne ryzyko poprosiłam o przesunięcie inseminacji na godz. 17:00 (mąż miał oddać próbkę o 15:00). Na szczęście dr Cholewa wyraził zgodę- szczerze powiedziawszy oczywiście posprzeczałam się z mężem o to. Zastrzyk musiałam sobie zrobić o godz. 4:00.
W piątek mąż oddał próbkę, a ja o 17:00 weszłam do gabinetu na inseminację. Tym razem wykonywał mi ją na szczęście dr Cholewa- jednak zaufanie do swojego lekarza gra tutaj dużą rolę i uspokaja pacjentkę. Najpierw lekarz zrobił USG, żeby sprawdzić czy pęcherzyk jeszcze jest czy już pękł. Na szczęście jeszcze był. Wyniki męża były identyczne jak przy pierwszej inseminacji- 28 mln plemników z tego 46% A+B- podano mi 12 mln żołnierzyków :)
Czytałam i słyszałam opinie, że po inseminacji leży się około 10 min- u mnie nie było tak ani razu. Tak samo jeśli chodzi o oszczędzanie się, nie uprawianie sportu czy L4 na 2 tyg po inseminacji. Owszem mam się nie przeforsować, ale lekarz powiedział, że mam żyć normalnie- wiadomo, że nie nadużywać alkoholu czy innych używek ani nie zaczynać teraz biegać wyczynowo jeśli wcześniej tego nie robiłam.
W poniedziałek po inseminacji byłam jeszcze na USG potwierdzić, że pęcherzyk pękł. Wydaje mi się, że nastąpiło to w piątek wieczorem po inseminacji, bo odczuwałam duży ból jajnika, nie mogłam usiąść bez promieniującego bólu. W każdym razie USG wczoraj potwierdziło, że pęcherzyk pękł i jest ciałko żółte. Od wczoraj biorę Duphaston 2x 1 tabl. przez 12 dni. Teraz pozostaje poczekać na wynik inseminacji- po tych 12 dniach mam zrobić test betaHCG z krwi :)
Przedyskutowałam także kwestię: co dalej jeśli się nie uda? Ustaliliśmy, że jeśli się nie uda to zgłaszam się na kauteryzację prawego jajnika. Dzisiaj będę dzwonić umówić termin, bo zostałam już uprzedzona przez dr Cholewę, że terminy są dosyć odległe. W między czasie zanim się doczekam na zabieg będę walczyć z nadwagą- lekarz powiedział, że każdy spadek wagi na pewno będzie pomocny.
Podsumowując- przez 12 dni duphaston od wczoraj, 07.07. test z krwi, pozytyw- umawiam się z lekarzem na USG, negatyw- umawiam się na kauteryzację jajnika i walczę z nadwagą :) To tyle- teraz prawie dwa tygodnie spokoju od wizyt :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz