JUPI! Zaczynamy walkę o dzidzię, będzie dziecko! Na pewno! Tu i teraz, bo przecież od 11 lat mnie leczą- nie ma innej opcji. A jednak jest... Jednak ten entuzjazm się ulotnił. Z każdym kolejnym cyklem- tak, cyklem, bo od 3 lat życie rządzi się cyklem- coraz ciężej nastawiać się pozytywnie, że się uda.
Co z tego, że usłyszałam jako 15 letnia smarkula, że nie będę mamą? Pfff... To śmieszne! Na pewno będę! Inne koleżanki z PCOS też są dzisiaj mamami, więc czemu ze mną ma być inaczej.
Po ślubie pojechaliśmy z mężem na podróż poślubną. Tabletki anty oczywiście od razu odstawiłam i jechałam na urlop z myślą w głowie: Uda się! Przecież to podróż poślubna, tyle historii przeczytałam, że właśnie wtedy kobiety "zaciążały"! Podróż minęła, wróciliśmy z naładowanymi bateriami, a okres, który miał nadejść nie nadszedł. Oczywiście doszukałam się pierwszych objawów ciążowych jak ból piersi czy zawroty głowy. No to poleciałam po test do apteki! Całą noc nie spałam, rano nasikałam i modliłam się "proszę druga kreseczko pokaż się!"... Ale niestety kreseczka się nie pokazała. Na kolejnych 3 testach również. Tak minęło 56 dni cyklu aż trafiłam do cudownej Pani doktor. Co się okazało? Ciąży nie ma, ale jest torbiel ponad 3 cm. Złość, płacz, załamanie. Na szczęście Duphaston pomógł i torbiel się wchłonęła. Dostałam zalecenia odnośnie suplementacji na najbliższe cykle: Wit. D3 1000, mio-inozytol w postaci saszetek Inofem, magnez, wit. B-complex. Dodatkowo miałam robić testy owulacyjne. I tak minęły kolejne dwa cykle, podczas których miałam monitoringi, sikałam codziennie na testy owulacyjne, ale one i tak nic nie pokazywały. Przyszły pierwsze wspólne święta... Jedynym prezentem jaki chciałam otrzymać były słowa: gratulacje, będzie Pani mamą... Jedyny prezent jaki chciałam podarować były słowa: gratulacje, będziesz kochanie tatą... Ale niestety te słowa nie zostały ani przeze mnie usłyszane ani wypowiedziane.
W styczniu zgłosiłam się na kolejne USG- okazało się, że cudownie mam własną owulację, bez stymulacji. Znowu czekanie, kochanie się z mężem o 3 nad ranem kiedy on przyszedł z pracy, a ja nastawiałam budzik przed swoją pracą, żeby przypadkiem nie przegapić TEGO dnia cyklu. Podczas ewentualnej owulacji kochałam męża całym sercem, całą sobą! Najważniejsze było dla mnie, żeby był w domu, żeby absolutnie w tym czasie nie wybieraliśmy się na imprezę, żeby nie pił alkoholu. Owulacja stała się moją paranoją! niestety i tym razem się nie powiodło. Kolejny test ciążowy wywołał miesiączkę tego samego dnia- do dnia dzisiejszego nie robię testów, bo wiążą się one u mnie jedynie z płaczem. Usłyszałam od Pani doktor, że zazwyczaj pacjentki z PCOS zachodzą w ciążę, ale może to zająć nawet do 5 lat. Pomyślałam wtedy, że nie dam rady! Dopiero pół roku minęło, a ja czuję się wyczerpana psychicznie. Ale przypomniałam sobie po co to zaczęłam... Przypomniałam sobie, że na samym szczycie mojej piramidy celów jest ZOSTAĆ MAMĄ.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPozostaje mi tylko pogratulować bo już pewnie maluszek urodził się i jesteś najszczęśliwszą mamą na świecie. Ja jak byłam w ciąży to korzystałam z kalendarza ciąży https://plodnosc.pl/kalendarz-ciazy/17-tydzien który doskonale informował mnie na jakim etapie jest moja ciąża. Bardzo skuteczna pomoc dla każdej młodej niedoszłej mamy :)
OdpowiedzUsuń