W pewnym momencie kiedy starania o dziecko nie wychodzą zaczynamy poszukiwać nowych rozwiązań, które mogą nam pomóc. Sięgamy wtedy po zioła, okłady, jogę, modlimy się na potęgę czy rozmawiamy z naszymi jajnikami, żeby pojawiły się na nich pęcherzyki owulacyjne.
Przeszłam już zioła ojca Sroki, które piłam 3 cykle. Nie poskutkowały u mnie, ale wiem, że jest sporo kobiet, którym to się udało i dziś są szczęśliwymi matkami. Nie należę do osób bardzo wierzących, ale modlitwa zawsze przynosiła mi spokój i ukojenie, więc miałam już okresy bardziej i mniej "modlitewne"- generalnie jak się staram i mam cykle stymulowane mocno się modlę, a kiedy okazuje się, że się nie udało jak zwykle wątpię i przestaje się modlić.
Już nawet okadzano mnie dymem z kadzidła i wygłaszano jakieś formułki w języku arabskim żebym zaszła w ciążę i wyobraźcie sobie to też nie pomogło😋
Przyznaje się też, że gadam z moimi pęcherzykami- najpierw proszę je, żeby rosły, potem proszę, żeby pękały, a na końcu proszę, żeby się zapładniały. Nawet mąż po ostatniej inseminacji gadał do moich pęcherzyków i mówił, że kiedyś pojawi się tam mały Andrzejek, bo ciągle mnie denerwuje, że tak nazwie syna jeśli kiedyś mu go dam 😌
To wszystko wydaje się śmieszne, bo na ile może to pomóc w leczeniu? Otóż uważam, że może. Bo te sposoby czy też metody wpływają na stan naszego umysłu, a nie zajdzie się w ciąże jeśli umysł jest zajęty czarnymi myślami. Dlatego uważam, że jak najbardziej- odprawiajcie nad sobą czary, módlcie się i gadajcie z Waszymi pęcherzykami jeśli tylko WIERZYCIE, że właśnie to Wam pomoże i ukoi Wasze nerwy i smutki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz