Druga inseminacja już za mną, także czas podzielić się moimi wrażeniami :)
Generalnie inseminacja stała pod znakiem zapytania, bo pęcherzyk niby się powiększał, niby nie, potem doszła kwestia czy estradiol przyrasta, ale ostatecznie wszystko dobrze się skończyło. Dr Cholewa sprawdził estradiol w dwóch dniach: w poniedziałek po mojej wizycie u niego oraz we wtorek rano ja robiłam indywidualnie badanie w laboratorium. Wyniki:
- poniedziałek: 84,12
- wtorek: 104,5
W środę byłam na wizycie, pęcherzyk miał około 20 mm i zapadła decyzja, że wieczorem o 22.00 mam podać sobie Ovitrelle, a w piątek rano inseminacja. Dowiedziałam się, że optymalny poziom estradiolu do inseminacji powinien być w zakresie 150-180 także uwzględniając średni przyrost w ciągu dnia w piątek podczas inseminacji estradiol powinien wynosić ok 160.
Pojawił się jednak problem, bo mąż nie mógł dostać wolnego rano w piątek, więc na własne ryzyko poprosiłam o przesunięcie inseminacji na godz. 17:00 (mąż miał oddać próbkę o 15:00). Na szczęście dr Cholewa wyraził zgodę- szczerze powiedziawszy oczywiście posprzeczałam się z mężem o to. Zastrzyk musiałam sobie zrobić o godz. 4:00.
W piątek mąż oddał próbkę, a ja o 17:00 weszłam do gabinetu na inseminację. Tym razem wykonywał mi ją na szczęście dr Cholewa- jednak zaufanie do swojego lekarza gra tutaj dużą rolę i uspokaja pacjentkę. Najpierw lekarz zrobił USG, żeby sprawdzić czy pęcherzyk jeszcze jest czy już pękł. Na szczęście jeszcze był. Wyniki męża były identyczne jak przy pierwszej inseminacji- 28 mln plemników z tego 46% A+B- podano mi 12 mln żołnierzyków :)
Czytałam i słyszałam opinie, że po inseminacji leży się około 10 min- u mnie nie było tak ani razu. Tak samo jeśli chodzi o oszczędzanie się, nie uprawianie sportu czy L4 na 2 tyg po inseminacji. Owszem mam się nie przeforsować, ale lekarz powiedział, że mam żyć normalnie- wiadomo, że nie nadużywać alkoholu czy innych używek ani nie zaczynać teraz biegać wyczynowo jeśli wcześniej tego nie robiłam.
W poniedziałek po inseminacji byłam jeszcze na USG potwierdzić, że pęcherzyk pękł. Wydaje mi się, że nastąpiło to w piątek wieczorem po inseminacji, bo odczuwałam duży ból jajnika, nie mogłam usiąść bez promieniującego bólu. W każdym razie USG wczoraj potwierdziło, że pęcherzyk pękł i jest ciałko żółte. Od wczoraj biorę Duphaston 2x 1 tabl. przez 12 dni. Teraz pozostaje poczekać na wynik inseminacji- po tych 12 dniach mam zrobić test betaHCG z krwi :)
Przedyskutowałam także kwestię: co dalej jeśli się nie uda? Ustaliliśmy, że jeśli się nie uda to zgłaszam się na kauteryzację prawego jajnika. Dzisiaj będę dzwonić umówić termin, bo zostałam już uprzedzona przez dr Cholewę, że terminy są dosyć odległe. W między czasie zanim się doczekam na zabieg będę walczyć z nadwagą- lekarz powiedział, że każdy spadek wagi na pewno będzie pomocny.
Podsumowując- przez 12 dni duphaston od wczoraj, 07.07. test z krwi, pozytyw- umawiam się z lekarzem na USG, negatyw- umawiam się na kauteryzację jajnika i walczę z nadwagą :) To tyle- teraz prawie dwa tygodnie spokoju od wizyt :)
Płodność to taka sucz, która spędza mi sen z powiek. Blog będzie poświęcony płodności, bezpłodności, niepłodności i emocjom im towarzyszącym z perspektywy PCOwiczki, bo właśnie nią jestem.
poniedziałek, 26 czerwca 2017
środa, 21 czerwca 2017
Mała nadzieja na pierwszy mały cud
Pisałam niedawno na temat pierwszej inseminacji, która niestety nie przyniosła skutku. Jesteśmy w trakcie przygotowania do drugiej inseminacji. Na moją prośbę dr Cholewa zmienił mi lek z CLO na Lamette (Letrozol).
Początkowo byłam bardzo pozytywnie nastawiona do zmiany leku, bo po 7 nieudanych cyklach z CLO miałam już po prostu dość i nie potrafiłam uwierzyć, że akurat ten 8 cykl będzie szczęśliwy. Lamette brałam w ten sam sposób jak CLO- od 2 do 6 dc po 1 tabletce. Pierwszy monitoring miałam w 10 dniu cyklu. Jaka była moja radość kiedy lekarz stwierdził, że są dwa pęcherzyki po 10 mm- jeden na lewym, jeden na prawym jajniku, ale obstawiał, że owulacja będzie z lewego jajnika, bo na prawym te pęcherzyki ogólnie są większe niż na lewym- pisałam w którymś z postów, że mój prawy jajnik jest mocno policystyczny i nie pracuje.
Kolejny monitoring miałam 14 dc. Niestety okazało się, że pęcherzyki nie rosną- lekarz uznał, że nastąpił błąd pomiarowy pęcherzyków podczas ostatniego badania USG. Ale byłam wściekła! Tak się cieszyłam, że Lametta przyspieszyła wzrost pęcherzyka o całe 10 dni (w cyklu do pierwszej inseminacji dopiero w 20 dc pojawił się pęcherzyk 10 mm), a tutaj takie rozczarowanie :( Na dodatek obwiniałam siebie, że prosiłam o zmianę leku... Dr Cholewa kazał stawić się 16.06. na kolejny monitoring. Akurat mieliśmy z mężem wyjechać. Długo gryzłam się z moimi myślami co zrobić- pojechać w piątek na USG, przepłakać go pewnie, że pęcherzyk się nie pojawił czy pojechać na super weekend z moją przybraną siostrą, bawić się i nie myśleć o niczym? I wiecie co? Zdecydowałam, że jedziemy! Monitoring przesunęłam na poniedziałek, a od czwartku do niedzieli bawiłam się, śmiałam, jadłam niezdrowo i popijałam alkohol oraz tańczyłam pół niedzieli szalejąc na 30. mojej przyjaciółki. Nie żałuję! A teraz powiem Wam dlaczego :)
W poniedziałek pojechałam na monitoring, z miną wisielca, bo byłam PRZEKONANA, że nic na USG nie zobaczę, bo nie czułam bólu jajników ani brzucha. Dr Cholewa chyba wyczuł mój nastrój, bo zanim położyłam się do badania zapytał jak tam odczucia- odpowiedziałam, że nic nie czuję, więc raczej nic tam nie zobaczymy. Lekarz zaczął badanie USG i co się okazało? Mój PRAWY jajnik, nie współpracujący dotychczas w ogóle, zaczął działać! Pan doktor zmierzył pęcherzyk, który się na nim zrobił i miał 18 mm :) Dla mnie to mały cud, bo dotychczas wszystkie owulacje, które miałam potwierdzone były z lewego jajnika! Ucieszyłam się, że jednak prawy jajnik nie jest całkowicie niedziałający. Dr Cholewa zalecił mi jednak zbadać estradiol, bo uznał, że jeśli będzie niski estradiol to nie będziemy robić inseminacji, bo najprawdopodobniej pęcherzyk będzie pusty.
Estradiol w poniedziałek o 16.00 wynosił 84,12. Zalecenie było takie, że jeśli będzie powyżej 100 to we wtorek po południu mam sobie zrobić zastrzyk z Ovitrelle i w środę będzie inseminacja. Lekarz uznał, że mam zrobić kolejne badanie we wtorek rano. Estradiol 104. Dr Cholewa odpisał mi, że wprawdzie rośnie, ale on by jeszcze poczekał i kazał się stawić dziś na USG. Z jednej strony jestem bardzo zła, bo męczy mnie to jeżdżenie- dojeżdżam 60 km w jedną stronę na USG, które trwa 5 min... Z drugiej strony cieszę się, że podchodzi do tego w ten sposób, że woli się upewnić czy jest sens robić kolejną inseminację i płacić za nią 700 zł, a potem płakać znowu, że się nie udała.
Reasumując- trzymajcie za mnie kciuki, żeby dzisiaj monitoring pokazał, że pęcherzyk rośnie i lekarz zdecydował, że inseminacja się odbędzie :)
Początkowo byłam bardzo pozytywnie nastawiona do zmiany leku, bo po 7 nieudanych cyklach z CLO miałam już po prostu dość i nie potrafiłam uwierzyć, że akurat ten 8 cykl będzie szczęśliwy. Lamette brałam w ten sam sposób jak CLO- od 2 do 6 dc po 1 tabletce. Pierwszy monitoring miałam w 10 dniu cyklu. Jaka była moja radość kiedy lekarz stwierdził, że są dwa pęcherzyki po 10 mm- jeden na lewym, jeden na prawym jajniku, ale obstawiał, że owulacja będzie z lewego jajnika, bo na prawym te pęcherzyki ogólnie są większe niż na lewym- pisałam w którymś z postów, że mój prawy jajnik jest mocno policystyczny i nie pracuje.
Kolejny monitoring miałam 14 dc. Niestety okazało się, że pęcherzyki nie rosną- lekarz uznał, że nastąpił błąd pomiarowy pęcherzyków podczas ostatniego badania USG. Ale byłam wściekła! Tak się cieszyłam, że Lametta przyspieszyła wzrost pęcherzyka o całe 10 dni (w cyklu do pierwszej inseminacji dopiero w 20 dc pojawił się pęcherzyk 10 mm), a tutaj takie rozczarowanie :( Na dodatek obwiniałam siebie, że prosiłam o zmianę leku... Dr Cholewa kazał stawić się 16.06. na kolejny monitoring. Akurat mieliśmy z mężem wyjechać. Długo gryzłam się z moimi myślami co zrobić- pojechać w piątek na USG, przepłakać go pewnie, że pęcherzyk się nie pojawił czy pojechać na super weekend z moją przybraną siostrą, bawić się i nie myśleć o niczym? I wiecie co? Zdecydowałam, że jedziemy! Monitoring przesunęłam na poniedziałek, a od czwartku do niedzieli bawiłam się, śmiałam, jadłam niezdrowo i popijałam alkohol oraz tańczyłam pół niedzieli szalejąc na 30. mojej przyjaciółki. Nie żałuję! A teraz powiem Wam dlaczego :)
W poniedziałek pojechałam na monitoring, z miną wisielca, bo byłam PRZEKONANA, że nic na USG nie zobaczę, bo nie czułam bólu jajników ani brzucha. Dr Cholewa chyba wyczuł mój nastrój, bo zanim położyłam się do badania zapytał jak tam odczucia- odpowiedziałam, że nic nie czuję, więc raczej nic tam nie zobaczymy. Lekarz zaczął badanie USG i co się okazało? Mój PRAWY jajnik, nie współpracujący dotychczas w ogóle, zaczął działać! Pan doktor zmierzył pęcherzyk, który się na nim zrobił i miał 18 mm :) Dla mnie to mały cud, bo dotychczas wszystkie owulacje, które miałam potwierdzone były z lewego jajnika! Ucieszyłam się, że jednak prawy jajnik nie jest całkowicie niedziałający. Dr Cholewa zalecił mi jednak zbadać estradiol, bo uznał, że jeśli będzie niski estradiol to nie będziemy robić inseminacji, bo najprawdopodobniej pęcherzyk będzie pusty.
Estradiol w poniedziałek o 16.00 wynosił 84,12. Zalecenie było takie, że jeśli będzie powyżej 100 to we wtorek po południu mam sobie zrobić zastrzyk z Ovitrelle i w środę będzie inseminacja. Lekarz uznał, że mam zrobić kolejne badanie we wtorek rano. Estradiol 104. Dr Cholewa odpisał mi, że wprawdzie rośnie, ale on by jeszcze poczekał i kazał się stawić dziś na USG. Z jednej strony jestem bardzo zła, bo męczy mnie to jeżdżenie- dojeżdżam 60 km w jedną stronę na USG, które trwa 5 min... Z drugiej strony cieszę się, że podchodzi do tego w ten sposób, że woli się upewnić czy jest sens robić kolejną inseminację i płacić za nią 700 zł, a potem płakać znowu, że się nie udała.
Reasumując- trzymajcie za mnie kciuki, żeby dzisiaj monitoring pokazał, że pęcherzyk rośnie i lekarz zdecydował, że inseminacja się odbędzie :)
wtorek, 13 czerwca 2017
Inseminacja krok po kroku
Pewnie część z Was przygotowuje się do inseminacji lub chociaż rozważa ją w przyszłości. Ja byłam w tym temacie zielona- wiedziałam jedynie, że sporo kobiet dzięki inseminacji zaszła w ciążę.
Omówię krok po kroku jak wyglądało przygotowanie do mojej pierwszej inseminacji.
Krok pierwszy- niezbędne badania. Aby doszło w ogóle do inseminacji najpierw ja i mąż musieliśmy zrobić mnóstwo badań. Część z nich miałam jeszcze aktualnych, więc odpadała, ale i tak było ich sporo. Niezbędne badania ze strony kobiety to:
- drożność jajowodów,
- profil hormonalny jeśli choruje na PCOS lub inne choroby hormonalne- u mnie do zbadania był: androstendion, TSH, FT4, prolaktyna, testosteron, DHEAS, antyTPO, antyTG
- biocenoza pochwy (ważne 3 m-ce przed inseminacją);
- cytologia;
- Chlamydia trachomatis, Ureaplasma urealyticum i Mycoplasma hominis;
- AMH;
- p/c treponema pallidum VDRL;
- HIV combo;
- antygen powierzchniowy wirusa zapalenia wątroby typu B HBsAg;
- toxoplazma gondii IgM IgG;
- p/c IgG IgM przeciw wirusowi cytomegalii;
- p/c przecie wirusowi zapalenia wątroby typu C HCV;
- p/c IgG przeciw wirusowi różyczki
Oprócz tego lekarz zlecił mi jeszcze wykonać: lipidogram (cholesterol całkowity, HDL i LDL), krzywą cukrową 3 punktową, hemoglobinę glikolizowaną HBA1C, próby wątrobowe. Te badania zostały mi zlecone ze względu na to, że zażywam Metformax oraz wcześniej miałam przekroczone próby wątrobowe. Dr Cholewa kazał odstawić Metformax na 7 dni i wtedy wykonać krzywą cukrową. Niestety wyniki były podwyższone, z prób wątrobowych także dlatego też kazał się udać do gastrologa lub hepatologa. Gastrolog zbadał w USG wątrobę i uznał, że nie jest stłuszczona, w związku z tym nie ma przeciwwskazań do dalszego leczenia hormonalnego. Lekarz zalecił suplementację: Miositogyn 2x1 saszetka, wit. E 400 mg, wit. C 500 mg, metformax 3x1000 (dawka ustalona przez endokrynologa).
Mąż ze względu na obniżone parametry nasienia musiał wykonać fragmentację chromatyny. W kontekście badania nasienia „chromatyna plemnikowa” to nazwa badania pozwalającego na ocenę genetycznej jakości plemników (ilości plemników z defektami DNA w jądrach komórkowych). Jakości genetycznej nie da się ocenić pod mikroskopem w preparacie bezpośrednim, dlatego samo badanie ogólne nasienia nie pozwala wnioskować na temat prawidłowości materiału genetycznego w plemnikach. Często jest tak, że nieprawidłowe wyniki badania nasienia (szczególnie obniżona morfologia albo ruchliwość) skłaniają do wykonania badania chromatyny plemnikowej, jako badania sprawdzającego, czy przyczyną nieprawidłowości budowy i ruchliwości nie są zaburzenia genetyczne. Poza tym, do tego badania może też skłonić obecność dużej liczby leukocytów w nasieniu – leukocyty produkują wolne rodniki tlenu (tzw. ROS), które uszkadzają DNA. U mojego męża wcześniej została wykonana morfologia, badanie ogólne nasienia, posiew, test MAR. Test MAR (ang.: mixed antiglobulin reaction) służy do wykrywania przeciwciał przeciwplemnikowych w nasieniu. Jeśli przeciwciała te są obecne, to znajdują się one na powierzchni plemników. Test MAR może wykrywać zarówno przeciwciała klasy IgG i IgA (zależy to od zastosowanego zestawu). To, jakie przeciwciała były wykrywane powinno być zapisane na wyniku. Test ten można stosować rutynowo u wszystkich pacjentów lub też w przypadkach, kiedy podejrzewa się niepłodność o podłożu immunologicznym (słaba ruchliwość plemników, czy aglutynacja plemników odnotowane w ogólnym badaniu nasienia). * Mąż miał obniżoną ruchliwość oraz żywotność plemników i słabą morfologię, dlatego też przed inseminacją musiał zażywać preparat Profertil 2x1 tabl, wit. E 2x400 mg, wit. C 2x500 mg. Przyznam szczerze, że po 3 m-cach zażywania preparatów morfologia plemników A+B poprawiła się z 26% (norma od 32%) do 46% w dniu inseminacji. Dodatkowo mąż musiał wykonać także następujące badania z krwi:
- antygen powierzchniowy wirusa zapalenia wątroby typu B HBsAg;
- p/c przecie wirusowi zapalenia wątroby typu C HCV;
- p/c treponema pallidum VDRL;
- HIV combo;
Na szczęście mąż jest honorowym dawcą krwi, więc kiedy oddawał krew badania zostały mu zrobione za darmo ;-)
Moje wyniki andostendionu i testosteronu były podwyższone, ale lekarz nie miał przeciwskazań do inseminacji. Wyniki męża z fragmentacji chromatyny także były dobre. Zaczęłam stymulację CLO 1 tabletka od 2-6 dnia cyklu. Pierwsze dwa monitoringi nie pokazały żeby pęcherzyk dominujący miał urosnąć, ale lekarz zdecydował się zaczekać do 20 dnia cyklu. Pojechałam w sobotę na USG do Provity w Katowicach i tam cudownie pojawił się pęcherzyk 10 mm. Kolejny monitoring w środę pokazał pęcherzyk 20 mm. W czwartek rano podano mi zastrzyk z Pregnylu 2x500. W piątek odbyła się sama inseminacja.
Co to tak naprawdę jest ta inseminacja?
Inseminacja (unasienienie) polega na wprowadzeniu do organizmu matki odpowiednio przygotowanego nasienia partnera lub dawcy, za pomocą specjalnego cewnika (katetera). Dzięki tej metodzie plemniki omijają i barierę śluzu szyjkowego i unikają uszkodzenia przez znajdujące się w nim przeciwciała. W zależności od miejsca podania nasienia wyróżnia się 3 rodzaje inseminacji:
U mnie zastosowano właśnie inseminację domaciczną. W dniu inseminacji dawca nasienia (mąż w moim wypadku) ma ustaloną godzinę na oddanie próbki nasienia na miejscu w klinice. Po oddaniu próbki, dwie godziny później następuje sama inseminacja. Jest to zabieg nieinwazyjny, który trwa parę sekund tak naprawdę. Musiałam położyć się na fotelu ginekologicznym, lekarz wprowadził cewnik i podał nim spreparowane wcześniej nasienie męża- i to tyle. Nie kazano mi leżeć 20 min, nie kazano mi się oszczędzać- wręcz przeciwnie miałam żyć normalnie. Po inseminacji lekarz sprawdził jeszcze w USG czy pęcherzyk pękł. Nie było jeszcze płynu w zatoce Douglasa, ale podobno lepiej wykonywać inseminację na jeszcze nie pękniętym pęcherzyku. Ze względu na brak pęknięcia lekarz zalecił starać się jeszcze naturalnie przez 2 dni. Kolejny monitoring w poniedziałek potwierdził pęknięcie pęcherzyka.
Dwa tygodnie po inseminacji, dokładnie 26 maja, poszłam na betęHCG z krwi. Niestety inseminacja nie zaoowocowała fasolką :(
A teraz koszt, bo jak to niedawno przeczytałam "inseminacja to niewielki koszt". Podsumowując leki, wizyty (monitoringi) oraz sam koszt inseminacji kształtują się one następująco:
- koszt badań przed inseminacją (moje)- około 530,00 zł,
- fragmentacja chromatyny- 300,00 zł
- leki moje i męża- 300 złx3 m-ce przygotowania do inseminacji= 900,00 zł
- monitoringi- 2x80 zł +90 zł +80 zł= 330,00 zł
- zastrzyki z pregnylu- 15,00 zł
- inseminacja 700,00 zł
Łącznie: 2.775,00 zł
Nie liczę oczywiście dojazdu na każdy monitoring, a w jedną stronę mam 50-60 km. Mąż miał także darmowe badania w punkcie krwiodawstwa, ale generalnie chcąc przystąpić do inseminacji trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu 3.000 zł.
źródło: http://badanie-nasienia.pl/o-plemnikach/chromatyna-plemnikowa/
źródło: http://badaniaprenatalne.pl/inseminacja/
Omówię krok po kroku jak wyglądało przygotowanie do mojej pierwszej inseminacji.
Krok pierwszy- niezbędne badania. Aby doszło w ogóle do inseminacji najpierw ja i mąż musieliśmy zrobić mnóstwo badań. Część z nich miałam jeszcze aktualnych, więc odpadała, ale i tak było ich sporo. Niezbędne badania ze strony kobiety to:
- drożność jajowodów,
- profil hormonalny jeśli choruje na PCOS lub inne choroby hormonalne- u mnie do zbadania był: androstendion, TSH, FT4, prolaktyna, testosteron, DHEAS, antyTPO, antyTG
- biocenoza pochwy (ważne 3 m-ce przed inseminacją);
- cytologia;
- Chlamydia trachomatis, Ureaplasma urealyticum i Mycoplasma hominis;
- AMH;
- p/c treponema pallidum VDRL;
- HIV combo;
- antygen powierzchniowy wirusa zapalenia wątroby typu B HBsAg;
- toxoplazma gondii IgM IgG;
- p/c IgG IgM przeciw wirusowi cytomegalii;
- p/c przecie wirusowi zapalenia wątroby typu C HCV;
- p/c IgG przeciw wirusowi różyczki
Oprócz tego lekarz zlecił mi jeszcze wykonać: lipidogram (cholesterol całkowity, HDL i LDL), krzywą cukrową 3 punktową, hemoglobinę glikolizowaną HBA1C, próby wątrobowe. Te badania zostały mi zlecone ze względu na to, że zażywam Metformax oraz wcześniej miałam przekroczone próby wątrobowe. Dr Cholewa kazał odstawić Metformax na 7 dni i wtedy wykonać krzywą cukrową. Niestety wyniki były podwyższone, z prób wątrobowych także dlatego też kazał się udać do gastrologa lub hepatologa. Gastrolog zbadał w USG wątrobę i uznał, że nie jest stłuszczona, w związku z tym nie ma przeciwwskazań do dalszego leczenia hormonalnego. Lekarz zalecił suplementację: Miositogyn 2x1 saszetka, wit. E 400 mg, wit. C 500 mg, metformax 3x1000 (dawka ustalona przez endokrynologa).
Mąż ze względu na obniżone parametry nasienia musiał wykonać fragmentację chromatyny. W kontekście badania nasienia „chromatyna plemnikowa” to nazwa badania pozwalającego na ocenę genetycznej jakości plemników (ilości plemników z defektami DNA w jądrach komórkowych). Jakości genetycznej nie da się ocenić pod mikroskopem w preparacie bezpośrednim, dlatego samo badanie ogólne nasienia nie pozwala wnioskować na temat prawidłowości materiału genetycznego w plemnikach. Często jest tak, że nieprawidłowe wyniki badania nasienia (szczególnie obniżona morfologia albo ruchliwość) skłaniają do wykonania badania chromatyny plemnikowej, jako badania sprawdzającego, czy przyczyną nieprawidłowości budowy i ruchliwości nie są zaburzenia genetyczne. Poza tym, do tego badania może też skłonić obecność dużej liczby leukocytów w nasieniu – leukocyty produkują wolne rodniki tlenu (tzw. ROS), które uszkadzają DNA. U mojego męża wcześniej została wykonana morfologia, badanie ogólne nasienia, posiew, test MAR. Test MAR (ang.: mixed antiglobulin reaction) służy do wykrywania przeciwciał przeciwplemnikowych w nasieniu. Jeśli przeciwciała te są obecne, to znajdują się one na powierzchni plemników. Test MAR może wykrywać zarówno przeciwciała klasy IgG i IgA (zależy to od zastosowanego zestawu). To, jakie przeciwciała były wykrywane powinno być zapisane na wyniku. Test ten można stosować rutynowo u wszystkich pacjentów lub też w przypadkach, kiedy podejrzewa się niepłodność o podłożu immunologicznym (słaba ruchliwość plemników, czy aglutynacja plemników odnotowane w ogólnym badaniu nasienia). * Mąż miał obniżoną ruchliwość oraz żywotność plemników i słabą morfologię, dlatego też przed inseminacją musiał zażywać preparat Profertil 2x1 tabl, wit. E 2x400 mg, wit. C 2x500 mg. Przyznam szczerze, że po 3 m-cach zażywania preparatów morfologia plemników A+B poprawiła się z 26% (norma od 32%) do 46% w dniu inseminacji. Dodatkowo mąż musiał wykonać także następujące badania z krwi:
- antygen powierzchniowy wirusa zapalenia wątroby typu B HBsAg;
- p/c przecie wirusowi zapalenia wątroby typu C HCV;
- p/c treponema pallidum VDRL;
- HIV combo;
Na szczęście mąż jest honorowym dawcą krwi, więc kiedy oddawał krew badania zostały mu zrobione za darmo ;-)
Moje wyniki andostendionu i testosteronu były podwyższone, ale lekarz nie miał przeciwskazań do inseminacji. Wyniki męża z fragmentacji chromatyny także były dobre. Zaczęłam stymulację CLO 1 tabletka od 2-6 dnia cyklu. Pierwsze dwa monitoringi nie pokazały żeby pęcherzyk dominujący miał urosnąć, ale lekarz zdecydował się zaczekać do 20 dnia cyklu. Pojechałam w sobotę na USG do Provity w Katowicach i tam cudownie pojawił się pęcherzyk 10 mm. Kolejny monitoring w środę pokazał pęcherzyk 20 mm. W czwartek rano podano mi zastrzyk z Pregnylu 2x500. W piątek odbyła się sama inseminacja.
Co to tak naprawdę jest ta inseminacja?
Inseminacja (unasienienie) polega na wprowadzeniu do organizmu matki odpowiednio przygotowanego nasienia partnera lub dawcy, za pomocą specjalnego cewnika (katetera). Dzięki tej metodzie plemniki omijają i barierę śluzu szyjkowego i unikają uszkodzenia przez znajdujące się w nim przeciwciała. W zależności od miejsca podania nasienia wyróżnia się 3 rodzaje inseminacji:
- dojajowodową (ang. fallopian sperm perfusion),
- domaciczną (IUI – ang. intrauterine insemination)
- doszyjkową (ICI – ang. intracervical insemination).
U mnie zastosowano właśnie inseminację domaciczną. W dniu inseminacji dawca nasienia (mąż w moim wypadku) ma ustaloną godzinę na oddanie próbki nasienia na miejscu w klinice. Po oddaniu próbki, dwie godziny później następuje sama inseminacja. Jest to zabieg nieinwazyjny, który trwa parę sekund tak naprawdę. Musiałam położyć się na fotelu ginekologicznym, lekarz wprowadził cewnik i podał nim spreparowane wcześniej nasienie męża- i to tyle. Nie kazano mi leżeć 20 min, nie kazano mi się oszczędzać- wręcz przeciwnie miałam żyć normalnie. Po inseminacji lekarz sprawdził jeszcze w USG czy pęcherzyk pękł. Nie było jeszcze płynu w zatoce Douglasa, ale podobno lepiej wykonywać inseminację na jeszcze nie pękniętym pęcherzyku. Ze względu na brak pęknięcia lekarz zalecił starać się jeszcze naturalnie przez 2 dni. Kolejny monitoring w poniedziałek potwierdził pęknięcie pęcherzyka.
Dwa tygodnie po inseminacji, dokładnie 26 maja, poszłam na betęHCG z krwi. Niestety inseminacja nie zaoowocowała fasolką :(
A teraz koszt, bo jak to niedawno przeczytałam "inseminacja to niewielki koszt". Podsumowując leki, wizyty (monitoringi) oraz sam koszt inseminacji kształtują się one następująco:
- koszt badań przed inseminacją (moje)- około 530,00 zł,
- fragmentacja chromatyny- 300,00 zł
- leki moje i męża- 300 złx3 m-ce przygotowania do inseminacji= 900,00 zł
- monitoringi- 2x80 zł +90 zł +80 zł= 330,00 zł
- zastrzyki z pregnylu- 15,00 zł
- inseminacja 700,00 zł
Łącznie: 2.775,00 zł
Nie liczę oczywiście dojazdu na każdy monitoring, a w jedną stronę mam 50-60 km. Mąż miał także darmowe badania w punkcie krwiodawstwa, ale generalnie chcąc przystąpić do inseminacji trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu 3.000 zł.
źródło: http://badanie-nasienia.pl/o-plemnikach/chromatyna-plemnikowa/
źródło: http://badaniaprenatalne.pl/inseminacja/
niedziela, 11 czerwca 2017
Czary, modły i gadanie do pęcherzyków
W pewnym momencie kiedy starania o dziecko nie wychodzą zaczynamy poszukiwać nowych rozwiązań, które mogą nam pomóc. Sięgamy wtedy po zioła, okłady, jogę, modlimy się na potęgę czy rozmawiamy z naszymi jajnikami, żeby pojawiły się na nich pęcherzyki owulacyjne.
Przeszłam już zioła ojca Sroki, które piłam 3 cykle. Nie poskutkowały u mnie, ale wiem, że jest sporo kobiet, którym to się udało i dziś są szczęśliwymi matkami. Nie należę do osób bardzo wierzących, ale modlitwa zawsze przynosiła mi spokój i ukojenie, więc miałam już okresy bardziej i mniej "modlitewne"- generalnie jak się staram i mam cykle stymulowane mocno się modlę, a kiedy okazuje się, że się nie udało jak zwykle wątpię i przestaje się modlić.
Już nawet okadzano mnie dymem z kadzidła i wygłaszano jakieś formułki w języku arabskim żebym zaszła w ciążę i wyobraźcie sobie to też nie pomogło😋
Przyznaje się też, że gadam z moimi pęcherzykami- najpierw proszę je, żeby rosły, potem proszę, żeby pękały, a na końcu proszę, żeby się zapładniały. Nawet mąż po ostatniej inseminacji gadał do moich pęcherzyków i mówił, że kiedyś pojawi się tam mały Andrzejek, bo ciągle mnie denerwuje, że tak nazwie syna jeśli kiedyś mu go dam 😌
To wszystko wydaje się śmieszne, bo na ile może to pomóc w leczeniu? Otóż uważam, że może. Bo te sposoby czy też metody wpływają na stan naszego umysłu, a nie zajdzie się w ciąże jeśli umysł jest zajęty czarnymi myślami. Dlatego uważam, że jak najbardziej- odprawiajcie nad sobą czary, módlcie się i gadajcie z Waszymi pęcherzykami jeśli tylko WIERZYCIE, że właśnie to Wam pomoże i ukoi Wasze nerwy i smutki.
Przeszłam już zioła ojca Sroki, które piłam 3 cykle. Nie poskutkowały u mnie, ale wiem, że jest sporo kobiet, którym to się udało i dziś są szczęśliwymi matkami. Nie należę do osób bardzo wierzących, ale modlitwa zawsze przynosiła mi spokój i ukojenie, więc miałam już okresy bardziej i mniej "modlitewne"- generalnie jak się staram i mam cykle stymulowane mocno się modlę, a kiedy okazuje się, że się nie udało jak zwykle wątpię i przestaje się modlić.
Już nawet okadzano mnie dymem z kadzidła i wygłaszano jakieś formułki w języku arabskim żebym zaszła w ciążę i wyobraźcie sobie to też nie pomogło😋
Przyznaje się też, że gadam z moimi pęcherzykami- najpierw proszę je, żeby rosły, potem proszę, żeby pękały, a na końcu proszę, żeby się zapładniały. Nawet mąż po ostatniej inseminacji gadał do moich pęcherzyków i mówił, że kiedyś pojawi się tam mały Andrzejek, bo ciągle mnie denerwuje, że tak nazwie syna jeśli kiedyś mu go dam 😌
To wszystko wydaje się śmieszne, bo na ile może to pomóc w leczeniu? Otóż uważam, że może. Bo te sposoby czy też metody wpływają na stan naszego umysłu, a nie zajdzie się w ciąże jeśli umysł jest zajęty czarnymi myślami. Dlatego uważam, że jak najbardziej- odprawiajcie nad sobą czary, módlcie się i gadajcie z Waszymi pęcherzykami jeśli tylko WIERZYCIE, że właśnie to Wam pomoże i ukoi Wasze nerwy i smutki.
czwartek, 8 czerwca 2017
Moja droga od stymulacji do inseminacji
Skończyłam opowiadać historię na tym, że CLO cudownie jednak zaczęło działać i pojawiła się nowa nadzieja. Jednak dostałam jedno ciężkie dla mnie zadanie do spełnienia- schudnąć 10 kg... Już kiedyś schudłam, ale dzięki Meridi i nie skończyło się to dla mnie dobrze, bo odbiło się na moim zdrowiu. Zaczęłam walczyć z wagą dietą i ćwiczeniami. Wybrałam się też do endokrynologa na ponowne ustalenie dawki leku. Pani doktor zaleciła 3000 Metformaxu dziennie (3x1000). Waga zaczęła spadać, ale w ślimaczym tempie. Jednak udało się- w marcu 2016 udało się dobrnąć do 10 wyznaczonych kilogramów.
Pojechałam do Pani doktor- specjalistki w dziedzinie leczenia niepłodności z wynikami badań męża i moimi. Ustaliłyśmy, że stymulacja tak jak poprzednio na CLO- jedna tabletka. Minął pierwszy cykl- porażka... O 6.00 rano poleciałam z entuzjazmem na betaHCB, a o 9.00 dostałam miesiączki. Kolejne załamanie, ale nie poddałam się. Minął drugi cykl stymulowany w ten sam sposób. Znowu porażka... Trzeci cykl stymulowany CLO 2x1 tabletka plus zastrzyk z Ovitrelle- niestety też porażka. Usłyszałam od Pani doktor: zdaje sobie Pani sprawę z tego, że jeśli schudła by Pani jeszcze z 2 kg to się tutaj nie spotykamy na stymulacjach? Tylko fajnie się mówi jak zdrowa osoba zaczyna się odchudzać i ma super efekty... Pewnie większość z Was walczy też z nadwagą przy PCOS i wie doskonale jak frustrujące potrafi to być kiedy człowiek odmawia sobie prawie wszystkiego, ćwiczy, a po wejściu na wagę widzi jeszcze kg na "plus" zamiast spadek wagi...
Potem nastał czas kiedy postanowiłam odpocząć od tego wszystkiego, kochać się znowu na spontanie, jeździć na rowerze, napić się wina, skupić na budowaniu domu i rękodziele, które jest moją odskocznią. I tak sobie z mężem podreperowaliśmy psychikę, żeby nabrać nowych sił, optymizmu do dalszej walki.
W lutym trafiłam do dr Cholewy w Tychach- cudowny lekarz, spokojny, rzeczowy i bardzo skrupulatny, przyjmuje także w klinice Angelius Provita. Zlecił podstawowe wyniki hormonalne dla mnie oraz fragmentacje chromatyny męża. U mnie oczywiście standardowo przekroczony testosteron i androstendion, pierwszy raz poznałam także wyniki lipidogramu- delikatnie podwyższone trójglicerydy i cholesterol LDL, a za mało cholesterolu HDL- ale nad tym pracuje wprowadzając do diety np. awokado.
U męża wyniki potwierdziły obniżoną żywotność i ruchliwość, ale DNA było prawidłowe, więc dostał Profertil, witaminę C i witaminę E. Od razu padła propozycja ze strony dr- INSEMINACJA. Z moją obniżoną płodnością oraz wynikami męża zalecał tą opcję. Zgodziliśmy się bez wahania, wykonaliśmy niezbędne badania i w maju tego roku podeszłam do pierwszej inseminacji. Stymulacja znowu na CLO, cykl miał już stracony, ale w końcu 20 dnia pojawił się 10 mm pęcherzyk, potem jeszcze urósł i 27 dc miałam podany zastrzyk z Pregnylu, a 28 dc odbyła się inseminacja. Test z krwi wypadł akurat 26 maja... Niestety znowu negatywny. Bardzo to przeżyłam, tym bardziej, że był to dzień matki. Życzenia mojej mamie złożyłam z płaczem, potem przyszedł się jeszcze do mnie pobawić roczniak mojej siostry i już w ogóle się rozkleiłam... Ale dzięki mojej kochanej, poznanej na towsrodku.pl siostrzyczce Asi szybko zapomniałam o niepowodzeniach, zresetowałam głowę, naładowałam baterie i walczę dalej :) Szkoda, że wzajemne problemy i cierpienie postanowiło nas sobie Asiu na drodze, ale paradoksalnie cieszę się z tego bardzo, bo mam swoją bratnią duszę, która zawsze mnie wysłucha i pomoże! :*
Pojechałam do Pani doktor- specjalistki w dziedzinie leczenia niepłodności z wynikami badań męża i moimi. Ustaliłyśmy, że stymulacja tak jak poprzednio na CLO- jedna tabletka. Minął pierwszy cykl- porażka... O 6.00 rano poleciałam z entuzjazmem na betaHCB, a o 9.00 dostałam miesiączki. Kolejne załamanie, ale nie poddałam się. Minął drugi cykl stymulowany w ten sam sposób. Znowu porażka... Trzeci cykl stymulowany CLO 2x1 tabletka plus zastrzyk z Ovitrelle- niestety też porażka. Usłyszałam od Pani doktor: zdaje sobie Pani sprawę z tego, że jeśli schudła by Pani jeszcze z 2 kg to się tutaj nie spotykamy na stymulacjach? Tylko fajnie się mówi jak zdrowa osoba zaczyna się odchudzać i ma super efekty... Pewnie większość z Was walczy też z nadwagą przy PCOS i wie doskonale jak frustrujące potrafi to być kiedy człowiek odmawia sobie prawie wszystkiego, ćwiczy, a po wejściu na wagę widzi jeszcze kg na "plus" zamiast spadek wagi...
Potem nastał czas kiedy postanowiłam odpocząć od tego wszystkiego, kochać się znowu na spontanie, jeździć na rowerze, napić się wina, skupić na budowaniu domu i rękodziele, które jest moją odskocznią. I tak sobie z mężem podreperowaliśmy psychikę, żeby nabrać nowych sił, optymizmu do dalszej walki.
W lutym trafiłam do dr Cholewy w Tychach- cudowny lekarz, spokojny, rzeczowy i bardzo skrupulatny, przyjmuje także w klinice Angelius Provita. Zlecił podstawowe wyniki hormonalne dla mnie oraz fragmentacje chromatyny męża. U mnie oczywiście standardowo przekroczony testosteron i androstendion, pierwszy raz poznałam także wyniki lipidogramu- delikatnie podwyższone trójglicerydy i cholesterol LDL, a za mało cholesterolu HDL- ale nad tym pracuje wprowadzając do diety np. awokado.
U męża wyniki potwierdziły obniżoną żywotność i ruchliwość, ale DNA było prawidłowe, więc dostał Profertil, witaminę C i witaminę E. Od razu padła propozycja ze strony dr- INSEMINACJA. Z moją obniżoną płodnością oraz wynikami męża zalecał tą opcję. Zgodziliśmy się bez wahania, wykonaliśmy niezbędne badania i w maju tego roku podeszłam do pierwszej inseminacji. Stymulacja znowu na CLO, cykl miał już stracony, ale w końcu 20 dnia pojawił się 10 mm pęcherzyk, potem jeszcze urósł i 27 dc miałam podany zastrzyk z Pregnylu, a 28 dc odbyła się inseminacja. Test z krwi wypadł akurat 26 maja... Niestety znowu negatywny. Bardzo to przeżyłam, tym bardziej, że był to dzień matki. Życzenia mojej mamie złożyłam z płaczem, potem przyszedł się jeszcze do mnie pobawić roczniak mojej siostry i już w ogóle się rozkleiłam... Ale dzięki mojej kochanej, poznanej na towsrodku.pl siostrzyczce Asi szybko zapomniałam o niepowodzeniach, zresetowałam głowę, naładowałam baterie i walczę dalej :) Szkoda, że wzajemne problemy i cierpienie postanowiło nas sobie Asiu na drodze, ale paradoksalnie cieszę się z tego bardzo, bo mam swoją bratnią duszę, która zawsze mnie wysłucha i pomoże! :*
środa, 7 czerwca 2017
Suplementacja w PCOS
Zapewne każda z Was próbuje wspomóc swoją płodność poprzez suplementację. Co tak naprawdę jest niezbędne do suplementacji przy obniżonej płodności? Przebrnęłam przez kilka blogów o tematyce niepłodności i zebrałam wszystkie suplementy i zalecenia w jednym miejscu. Tylko błagam nie przeraźcie się długością posta, bo jest długiiiii ;-) Polecam czytać go do porannej bądź popołudniowej kawy. Dodatkowo porównałam dla Was popularne suplementy diety zawierające mio-inozytol. Mam nadzieję, że tabelka pomoże Wam wybrać ten właściwy. No to zaczynamy! :)
1.
Witamina
D- nazywana także słoneczną witaminą. Jej niedobór może zmniejszać szanse na
ciążę o połowę. Dlatego warto ją suplementować lub dostarczać z pożywienia-
oczywiście najlepiej po uprzednim zbadania jej poziomu. Witaminę D znajdziemy w
tłustych rabach morskich, wątrobie wołowej czy żółtkach jaj kurzych. Godzina
dziennie na słońcu także uzupełni nasze niedobory tej witaminy. Zaburzenia w
poziomie witaminy D mogą powodować nieprawidłowe zagnieżdżanie plemnika w
komórce jajowej, po zapłodnieniu witamina D ma swoją w rolę dojrzewaniu oocytu
i prawidłowym wszczepieniu się go w macicę oraz jej przygotowaniu na przyjęcie
dziecka. * Zrobiłam badanie na witaminę D i nie wyszło u mnie najgorzej, bo w
połowie zakresu referencyjnego. Jednak lekarz zalecił przy staraniach jako
suplementację dawkę 2000 j.
2.
Kwas
foliowy- to witamina z grupy B,
nazywana folacyną, witaminą M czy B9, która ściśle wiąże się z właściwym
przebiegiem ciąży oraz korzystnie wpływa na rozwój dziecka. Należy także do
wymienianych czynników wpływających bezpośrednio na płodność. Zaleca się jego
spożycie zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn starających się o potomstwo. Kwas
foliowy naturalnie występuje w warzywach liściastych (szpinak, sałata, kapusta,
brukselka), w fasoli, w grochu, drożdżach, awokado, orzechach, nasionach,
pełnych ziarnach zbóż, słoneczniku, pomidorach oraz pomarańczach (cytrusach).
Wzbogaca się nim także żywność, na przykład mąkę, makaron, płatki śniadaniowe
czy ryż. Jego źródło stanowią ponadto: jaja, sery, drożdże i wątroba.* Jest
sporo osób mających problem z metylację kwasu foliowego. Metylacją nazywany
jest proces przekazywania grupy metylowej (-CH3) pomiędzy molekułami. Grupa
metylowa jest przyłączana do enzymu, który pod jej wpływem ulega aktywacji
i pełni odpowiednią funkcję. Jednym z częściej badanych defektów,
powodujących zaburzenia metylacji, jest mutacja genu MTHFR zwanego reduktazą
metylenotetrahydrafolianową. MTHFR jest enzymem niezbędnym dla przetwarzania
aminokwasów oraz reakcji z udziałem kwasu foliowego, i to w każdej
komórce ciała. Dzięki niemu kwas foliowy i witamina B12 są zamieniane na
bardziej dostępne dla naszego organizmu. mutacje genu MTHFR powodują, że kwas
foliowy nie jest odpowiednio przekształcany, co skutkuje wysokim poziomem
homocysteiny. * Osoby z tą mutacją genu powinny zażywać kwas foliowy w
zmetylowanej wersji. Taką formę zawiera m.in. suplement diety Miovarian.
3.
Wapń- stabilizuje ciśnienie i zapewnia odpowiednią krzepliwość krwi. Jest pierwiastkiem niezbędnym przede wszystkim
do prawidłowego rozwoju kości i zębów dziecka. Kobietom, które pragną zajść w
ciążę zaleca się, aby w ich diecie znalazło się co najmniej 1000 mg wapnia dziennie. Najwięcej wapnia
jest w mleku i przetworach mlecznych (jogurt, maślanka, kefir, ser biały, ser
żółty). Sporo wapnia jest też w jajkach, rybach o jadalnym szkielecie, jarmużu,
brokułach, migdałach, orzechach, ziarnach sezamowych, figach suszonych, soi,
fasoli, grochu. *
4. Kwasy omega 3- DHA, czyli kwasy omega-3 są bardzo ważne dla
kobiety, która stara się zajść w ciążę. Trzymają w ryzach hormony, regulują
miesiączki i ułatwiają zapłodnienie. Dzienne zapotrzebowanie na kwasy omega-3
to 200-300 mg. Najbogatszym źródłem wielonienasyconych kwasów
tłuszczowych omega‒3 są: tłuste ryby
(makrela, śledź, łosoś, sardynki), pstrąg i wodorosty morskie. Jest ich sporo
również orzechach włoskich, pestkach dyni, migdałach, siemieniu lnianym, oleju
rzepakowym i lnianym.*
5.
Inozytol-
jest ważny dla prawidłowego funkcjonowania układów rozrodczych zarówno kobiety
i mężczyzny, dlatego potocznie bywa nazywany „witaminą płodności”. Jest on izomerem glukozy (zwanym również witaminą
B8). Inozytol występuje w dziewięciu postaciach izomerycznych, takich jak
biologicznie czynny m.in. mio-inozytol (MI). Badania kliniczne wykazały
skuteczność mio-inozytolu w leczeniu objawów zespołu policystycznych jajników
(PCOS). Zespół PCOS jest jednym z najczęstszych zaburzeń miesiączkowania oraz
niepłodności u kobiet (a także rozwoju: nadciśnienia tętniczego, cukrzycy typu
II oraz choroby sercowo-naczyniowej). Problem dotyczy około 4-12% kobiet w
wieku reprodukcyjnym. W schorzeniu tym częstym problemem jest insuloodporność,
która może prowadzić do otyłości i nadmiaru męskich hormonów (hirsutyzmu,
trądziku i łojotoku a nawet zmiany barwy głosu i sylwetki). Inozytol obniża
poziom insuliny i zmniejsza hiperandrogonemię, przywracając normalną owulację i
regularne cykle menstruacyjne. *
6.
NAC
(N-acetylo-cysteina)- odgrywa on ważną rolę w regeneracji organizmu, oraz
bierze udział w ochronie DNA komórek jajowych, zapobiegając ich uszkodzeniu
przez wolne rodniki. NAC pomaga w przypadku zespołu policystycznych jajników
(PCOS) poprzez obniżanie poziomu insuliny i testosteronu (powodując
zmniejszenie hirsutyzmu). Dzięki takiemu działaniu zwiększyła się regularność
miesiączek. Ponadto NAC pozytywnie wpływa na endometrium – stabilizuje jakość
błony śluzowej oraz ilość śluzu szyjkowego, który pełni istotną rolę z procesie
zapłodnienia.*
7.
Selen
i cynk- zjadając codziennie 3 orzechy brazylijskie zaspokajamy zapotrzebowanie
na nie. Selen i cynk są także bardzo ważne w suplementacji mężczyzn jeśli
występuje problem z nasieniem.
8.
Magnez- wiele kobiet z objawami PCOS wykazuje także skłonności do insulinooporności,
zespołu metabolicznego, chorób serca i innych problemów, takich jak cukrzyca
czy nawet udar mózgu. Niski poziom magnezu jest często związany jest z
cukrzycą, a część badań wykazuje, że magnez jako suplement diety może poprawić
wrażliwość na insulinę, a więc zminimalizować ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2 i
PCOS. Magnez ma także wpływ na poprawę poziomu glukozy we krwi i insuliny.
9.
Chrom- jest niezbędnym minerałem, który pomaga organizmowi regulować poziom
insuliny i cukru we krwi. Niektóre badania sugerują, że suplementacja chromu
może pomóc ludziom z cukrzycą obniżyć poziom glukozy we krwi. Chrom znajdziemy
w małżach, orzechach, daktylach, gruszkach czy krewetkach.*
10.
Koenzym
Q10- aby doszło do zapłodnienia, a następnie, zdrowej ciąży, konieczne są zdrowe komórki jajowe i plemniki.
Jeżeli tak nie jest, szanse na ciążę są małe. Jeśli nawet dochodzi do
zapłodnienia, komórki nowopowstałego zarodka nie dzielą się prawidłowo, a to
grozi poronieniem. Jeżeli chcesz
poprawić jakość komórek jajowych, lub jakość nasienia, albo jeśli masz
ponad 35 lat i starasz się o dziecko możesz znacznie zwiększyć swoje szanse na
zdrowe potomstwo stosując koenzym Q10,
a konkretnie, jego aktywną formę: ubichinol.
*
11.
Witamina
B12- często kobiety chore na PCOS przyjmują także leki zawierające metforminę.
Metformina wypłukuje z organizmu witaminę B12. Niedostatek tej witaminy może
prowadzić do zaburzeń owulacji i problemów z implantacją zarodka. Niedobory
witaminy B u kobiet mogą niekorzystnie
wpływać na jakość oocytów i
zmniejszać sukces procedury wspomaganego rozrodu, takich jak IVF /ICSI.
Witamina B12 jest niezbędna do wytwarzania
wszystkich komórek w organizmie. Jej niedobór w diecie przyszłych matek może być przyczyną niepłodności i
nawracających poronień.*
12.
Witamina
E i C- razem stanowią źródło antyoksydantów. Witamina E zwana „witaminą młodości”,
uczestniczy w ochronie krwinek czerwonych, ekspresji genów, przekazywaniu
sygnałów nerwowych oraz w procesach
rozrodczych. Wpływa na prawidłowe funkcjonowanie jajników. Udowodniono, że niskie stężenie witaminy E jest związane z zaburzeniami owulacji u kobiet. Witamina C poprawia poziom
hormonów i zwiększa płodność u kobiet z defektem
w fazie lutealnej. Kwas askorbinowy (witamina C) i inne substancje
przeciwutleniające zapobiegają stresowi oksydacyjnemu i wytwarzaniu wolnych
rodników, które mają wpływ na produkcję progesteronu.*
Porównanie popularnych suplementów zawierających mio-inozytol
Preparat
|
Mio-inozytol/
inozytol |
Kwas
foliowy
|
Witamina
B12
|
N-acetylo-cysteina
|
Foliany
(zmetylowany kwas foliowy)
|
Witamina
D
|
Witamina
B6
|
Kwas
pantotenowy
|
Inofolic
|
X
|
X
|
||||||
Inofem
|
X
|
X
|
||||||
Symfolic
|
X
|
X
|
||||||
Miovarian
|
X
|
X
|
X
|
|||||
Miositogyn
|
X
|
X
|
X
|
X
|
||||
Ovarin
|
X
|
X
|
X
|
X
|
X
|
X
|
Oczywiście mio-inozytol można przyjmować także w czystej postaci posiłkując się dodatkowo kwasem foliowym, ale saszetki jak np. Miositogyn mają dodatkowo NAC i witaminę B12, więc nie musimy już "łykać" dodatkowych tabletek. Najlepiej byłoby dostarczać niezbędnych witamin z pożywienia, jednak często nie jesteśmy w stanie dostarczyć ich w ten sposób w odpowiedniej dawce lub po obróbce termicznej witaminy z pożywienia giną.
Moja obecna suplementacja wygląda tak:
1. Miositogyn- 2x 1 saszetka
2. Witamina C- 1000 mg
3. Witamina E- 400 mg
4. Koenzym Q10- 1 tabl.
5. Witamina B12 forte- 1 tabl.
6. Witamina D3- 2000 j.
Oprócz tego 3x dziennie Metformax 1000
A jak wygląda Wasza suplementacja? Zostawcie po sobie jakiś znak, że przeczytaliście- będę bardzo wdzięczna i będzie mi z tego powodu szalenie miło :)
Moja obecna suplementacja wygląda tak:
1. Miositogyn- 2x 1 saszetka
2. Witamina C- 1000 mg
3. Witamina E- 400 mg
4. Koenzym Q10- 1 tabl.
5. Witamina B12 forte- 1 tabl.
6. Witamina D3- 2000 j.
Oprócz tego 3x dziennie Metformax 1000
A jak wygląda Wasza suplementacja? Zostawcie po sobie jakiś znak, że przeczytaliście- będę bardzo wdzięczna i będzie mi z tego powodu szalenie miło :)
*
źródło: http://www.chcemybycrodzicami.pl/krolowa-plodnosci-witamina-d/
*
źródło: http://ovufriend.pl/artykul/kwas-foliowy-wplyw-na-plodnosc-i-rozwoj-plodu,31.html
*
źródło: http://biotechnologia.pl/biotechnologia/artykuly/krotka-historia-o-metylacji-dlaczego-jest-tak-istotna-dla-zdrowia,16539
*
źródło: http://babyonline.pl/wapn-wspomaga-plodnosc-kobiety-i-ulatwia-zajscie-w-ciaze,dieta-artykul,18901,r1p1.html
*
źródło: http://babyonline.pl/kwasy-omega-3-na-lepsza-plodnosc-kobiety,dieta-artykul,18900,r1p1.html
*
źródło: https://fertinea.pl/wplyw-inozytolu-na-plodnosc
*
źródło: https://fertinea.pl/post.php?id=57
*
źródło: http://www.chcemybycrodzicami.pl/6-sposobow-naturalnego-leczenia-pcos/
*
źródło: http://www.jestemplodna.pl/jak-poprawic-jakosc-komorek-jajowych-jakosc-nasienia/
*
źródło: http://www.towsrodku.pl/home/witaminy-na-plodnosc/ -
Subskrybuj:
Posty (Atom)